W miniony weekend zakończył się sezon GT4 European Series. Był to debiutancki rok w tej serii dla polskiej ambasadorki #GirlsOnTrack Gosi Rdest. Po drugim wyścigu, który odbył się w niedzielę, Polka odpowiedziała na kilka pytań zadanych przez Julię Paradowską.
Julia Paradowska: Sezon 2018 właśnie dobiegł końca. Czy masz jakieś plany na ostatnie miesiące 2018?
Gosia Rdest: Przygotowuję się już do kolejnego sezonu. Prace tak naprawdę już się zaczęły nad utrzymaniem sponsorów, którzy są oraz pozyskaniem też nowych. (Prace już ruszyły. Póki co chodzi o utrzymanie obecnych sponsorów, a także pozyskanie nowych). To co mamy też teraz w planach, to zorganizowanie większego media day, który będzie już w październiku. Podczas niego trzeba będzie zaprezentować się, pokazać formę oraz podsumować także sezon. Poza tym jest jeszcze program Auto Świat GO. Ramówka będzie już we wtorek. Nagrania pewnie zaczną się pod koniec września. Oprócz tego jest jeszcze też mój kanał na youtube – także dzieje się. Teraz będzie kilka tygodni zwolnionych od symulatora, przygotowania fizycznego i pewnie będzie to taka delikatna posezonowa rekonwalescencja, która nie będzie trwała długo, ponieważ są już głosy, że polecimy wystartować w Bahrajnie. Ten wyścig bodajże jest w ostatnim tygodniu listopada – także to będzie takie drugie zakończenie sezonu.
W tym roku będzie kontynuowany program #GirlsOnTrack, w ramach którego będziemy realizować cztery bloki tematyczne z laureatkami zawodów w Tychach oraz w Rzeszowie. W tym roku odbędą się trzy spotkania – jedno będzie zdalne. Projekt będzie kontynuowany w następnym roku – wyjazd na zawody z trzema finalistkami w Le Mans oraz pomoc w przygotowaniu do startów, którą planujemy na marzec. Mam nadzieję, że praca, którą już podjęliśmy przyniesie efekty i to właśnie Polka będzie pierwszą zwyciężczynią.
JP: Czy zostajesz w zespole Phoenix Racing na następny sezon?
GR: Na pewno zostaję w zespole na następny sezon – jest to pewne na 100%. Nie ma co do końca decyzji jeżeli chodzi o serię wyścigową. Jestem zadowolona z formatu weekendu wyścigowego oraz poziomu reprezentowanego przez GT4 European Racing, ponieważ jest naprawdę dużo jeżdżenia i zasady są proste, jasne oraz klarowne. Jeżeli chodzi o balans i performance samochodów to nie było zbyt dużych gaf ze strony organizatorów. Auta prezentowały wyrównany poziom. Jeżeli z początkiem weekendu nie prezentowały wyrównanego poziomu, to później następowała adaptacja do toru. Z samochodem już w zasadzie od drugiego w tym sezonie wyścigu zaczęłam się dogadywać. Był to Brands Hatch, gdzie skończyliśmy wyścig na szóstym miejscu w klasyfikacji generalnej, a na pierwszym w klasie PRO-AM. Niestety, następnego dnia zostaliśmy zdyskwalifikowanie z powodu za szybkiego pit stopu mojego zmiennika (trwał za krótko o 0,2 sekundy).
Na ten moment pewne jest to, że samochód będzie to GT4 i jest również pewne, jaki będzie to zespół. Do końca jednak nie jest wiadomo, w jakiej serii będę startować, ponieważ na rynek wyścigowy wchodzą mistrzostwa Niemiec w serii GT4 organizowane przez ADAC i tutaj zobaczymy, jak zespół zadecyduje o kierunku, w którym pójdziemy. Dla mnie jest ważne, żeby zostać z tym samym samochodem.
Ostatnio pojawiła się jeszcze ewentualna szansa startów w USA. Jest to coś niewiarygodnego dla mnie, ale z tym myślę, że trzeba z miesiąc poczekać, żeby cokolwiek było ubrane w ramy. Jedno jest pewne – też będzie to GT4. Na 100% zostaję w przy tym samochodzie
JP: Porozmawiajmy o weekendzie. W sobotę odbył się pierwszy wyścig, w którym na wasz samochód zostały nałożone kary. Z czego one wynikały?
GR: Tutaj karami podzieliliśmy się z Cedricem (partner zespołowy Gosi) po równo – jedną przywiozłam ja, a drugą on. Moja kara była za to, że podczas żółtej flagi pojechałam szybszy czas swojego sektora. Wynikało to z tego, że na poprzednim okrążeniu jechałam za innymi samochodami. Dopiero jak zrobiła się przestrzeń miedzy nami i miałam wolne pole przed sobą, mimowolnie zaczęłam jeździć szybciej. Nie był to mój rekord osobisty sektora w porównaniu do czasów osiągniętych w piątkowych treningach czy następnych czasów sektorów, ale niefortunnie złożyło się, że było to moje pierwsze szybkie kółko i niefart chciał, że było one szybsze od poprzedniego i stąd ta kara. Okazało się to zaskoczeniem dla wszystkich, ponieważ nie byłam jedynym samochodem, ale bodajże jeszcze 10 samochodów otrzymało tą samą karę.
A kara Cedrica nałożona została za przekroczenie dozwolonej prędkości w alei serwisowej. Do końca nie jesteśmy pewni z czego to wynikało – jak ja zjeżdżałam i oddawałam samochód, to miałam włączony pit limiter. Prawdopodobnie w momencie zmiany kierowców zaszły jakieś nieprawidłowości. Może ja albo Cedric zahaczyliśmy kolanem, stopą, fotelem czy czymkolwiek czym można pit limiter wyłączyć. Nigdy wcześniej nam to się nie zdarzyło, także Cedric nie sprawdził, czy pit limiter był włączony. W momencie gdy przyśpieszył w alei serwisowej, nie miał oporowania i pojechał więcej niż 50 km/h. Jeżeli są to kwalifikacje lub treningi, to za takie wykroczenie otrzymuje się punkty karne w zależności od wykroczenia – jeden lub dwa. W momencie wyścigów nie są przyznawane punkty karne, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że był to ostatni weekend wyścigowy w serii, więc żaden punkt na nic by się zdał, dlatego Cedric dostał karę przejazdu przez aleję serwisową.
JP: Wróćmy do wydarzeń z dzisiaj – niestety wasz samochód wziął udział w wypadku i nie ukończyliście wyścigu.
GR: Kontakt był z nie naszej winy i to nie jednokrotnie. Cedric dostał dwa uderzenia zaraz po starcie i też po zjeździe samochodu bezpieczeństwa ktoś wjechał w jego lewy tył, przez co go obróciło i nie był w stanie kontynuować jazdy. Już po pierwszych dwóch kontaktach pojawiły się problemy z temperaturą, ponieważ została uszkodzona prawa chłodnica i przez to cały czas temperatura oleju oraz wody musiała być kontrolowana. Przez poślizg delikatnie zaczęła wariować kontrola trakcji, którą i tak wyłączamy, ale mimo tego cały czas pojawiał się błąd. Także całkowicie poszła geometria i zbieżność w samochodzie. Finalnie nie przejechałam dzisiaj ani jednego okrążenia. To było strasznie przykre, ponieważ byłam przygotowana do zmiany – miałam w ręku mój fotelik oraz założony kask, bo za 2 minuty miało być otwarte pit window, ale okazało się, że nic z tego i dzisiaj nie pojadę.
JP: Ale jest duży pozytyw dla zespołu podczas tego weekendu.
GR: Ogromnym pozytywem tego dnia jest fakt, iż drugi samochód z naszego zespołu z numerem 5 (w składzie: Milan Dontje i Nicolaj Møller-Madsen) wygrał tytuł mistrzowski. To był też ogromny splot zdarzeń, ponieważ konkurujący z naszym samochodem BMW zostało zamieszane w incydent podczas pierwszego okrążenia zaraz po starcie. BMW nie zdołało uniknąć kolizji i uderzyło stojącego tyłem do kierunku Mercedesa, a z kolei Ginetta z numerem 55 spłonęła w wyniku uszkodzenia, które było spowodowane było kontaktem podczas tego samego incydentu.
JP: Masz dużo wspomnień jeżeli chodzi o Nürburgring – dużo tutaj osiągnęłaś. Czy jest to jeden z twoich ulubionych torów?
GR: Zdecydowanie tak. W zasadzie pierwszy raz byłam tutaj około 7 lat temu na polskim evencie – była to premiera nowego Mercedesa A45. Było to wydarzenie dla polskich klientów Mercedesa, więc dostałam zaproszenie i to była moja pierwsza styczność z torem.
Następnym razem pojawiłam się tutaj w pucharze Audi Sport TT Cup, gdzie udało mi się zdobyć na trzecie miejsce. To przysłowiowa wisienka na torcie oraz straszna radość, ponieważ była ona poparta zakładem. Był to przedostatni wyścig sezonu i zakład polegał na tym – jeżeli wbiję się na podium podczas tego wyścigu, to wtedy nasz opiekun Audi Sport TT Cup zadeklarował, że przywiezie mi samochód na Warsaw Motor Show. Byłam na najniższym stopniu podium, więc nic mu nie zostało i musiał przywieźć auto do Warszawy.
W tym roku też już byłam na tym torze, lecz jeździłam w innej konfiguracji (sprint). Z Oscarem Tunjo udało nam się wywalczyć w pierwszym wyścigu drugie miejsce, a w drugim wyścigu pierwsze miejsce. Wspomnienia z toru są bardzo dobre – w zasadzie oprócz tego weekendu, który jest najgorszy, ale z powodu spotu niefortunnych zdarzeń . Dwie kary, ja miałam jeszcze delikatny kontakt po starcie, ale było to delikatne przepchnięcie i jeszcze fakt, że dzisiaj nie wzięłam udziału w wyścigu. Równie byłam rozczarowana na Spa, gdzie podczas kwalifikacji mój kolega zespołowy kompletnie rozbił auto, ale nie byłam tak rozgoryczona, bo w perspektywie miałam wyścigi na Hungaroringu i Nürburgringu, więc przede mną była jeszcze prawie połowa sezonu.
One Reply to “ThePitCrewOnline Exclusive: Wywiad z Gosią Rdest”